czwartek, 5 kwietnia 2012

Jajeczne życzenia...

Witajcie:)
 Jak nie pisałam,to nie pisałam...jak już zaczęłam to nie wiem kiedy skończę:)) Było już dziś kulinarnie,teraz czas na robótki ręczne,żeby nie zardzewieć:) Właściwie to ja już jestem po robocie,nie wiem jak Wy.A to tylko dlatego,że w tym roku nic kompletnie nie tworzyłam na święta.Jedynie tylko przywlekłam po drodze ze sklepu kilka gałęzi.Oj patrzyli na mnie ludzie krzywo jak je rwałam,ale trudno...sztuka wymaga poświęceń hihihi.Z resztą drzewa rosną przy samej ulicy,więc już i tak im chyba będzie lepiej ,,oddychać'' u mnie w wazonie.
 Kiedyś tam miałam czas bawić się w robienie ozdób świątecznych i kilka z nich pokażę,może komuś coś wpadnie w oko.Wykonanie jak zawsze proste banalnie,wystarczy jajo ze styropianu,kawałek cienkiego materiału,jakieś cekiny,koraliki i inne pierdółki i dobre chęci.


...te są w kolorach pastelowo-beżowych,a dwa są bieli z dodatkiem fioletu.Stanowią dekorację do pokoju córki...





                                   ... no i te z fioletem ...tutaj leżą,bo muszą,ale są na haczykach
                                                     i normalnie sobie dyndają w oknie...


                                                    ...no i właśnie tak się kiedyś ,,bawiłam''....


Teraz pokażę co u mnie w tym roku tworzy dekorację.Oprócz cudownej figury Chrystusa,kilku świec w szklanych buteleczkach wspomniane wcześniej świeżuchne gałązki,które przypominają okres odrodzenia...

Nadszedł moment,w którym chciałam złożyć Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia na Wielkanoc:)
 Niech każdy z Was spędzi je w rodzinnej atmosferze,radośnie i przede wszystkim spokojnie i na wesoło.
                                                    W końcu Wielkanoc to czas radości!!!





Kulinarne zapędy ...

                                                             Witam Kochani:))

   Zbliżają się święta ,za oknem jesień,chociaż właśnie zauważyłam na trawniku jakieś pierwsze cwiotki.Trawnik mam 3 piętra niżej,więc widzę tylko kolorki,ale cwiotki na 100% ! Musi wiosna idzie,hmm...pewnie na początek lata dojdzie:) W pracy dwa dni wolnego,ale w domu robota wre.Robota głupiego ,prawdę mówiąc,bo codziennie właściwie robi się to samo.A,że wszystkie zakamarki byłam zmuszona uprzątnąć już tydzień temu,więc mam tylko te powierzchowne brudki:)
   O,jakaś kobita też przyszła oglądać cwiotki na trawniku...noooo...w końcu takie okazy na początku kwietnia to nie lada gratka hihihihi:)
   Poszłam ostatnio z dzieciakami do galerii na jakieś jedzonko(od czasu do czasu i żołądkowi się należą jakieś śmiecie) i skusiłam się na rybkę,że niby chciałam być taka dietetyczna:) Elegancko zapakowałam kawałeczek na talerzyk,dodałam jakieś warzywka i podałam panu do zapłaty.W momencie podania ceny odechciało mi się już tej rybki! I wszyscy się dziwią,że Polacy jedzą tak  mało ryb...za ten kawałeczek można by kupić 1,5 kg schabu! No ale jak się powiedziało A,to trzeba powiedzieć B,więc z uśmiechem zapłaciłam(co by pan się nie domyślił jak mną trzepło) i poszłam do stolika,gdzie moje dzieciaki zjadały się soczystymi kurczaczkami ze złotymi frytkami. 
   Pierwszy kęs i .....nie żałowałam już wydanej sumy.Niebo w gębie! Niech spadają kurczaczki....




 Rybka była dorszem z grilla,nie do uzyskania w domu,ale nie mogłam się przemóc,żeby nie spróbować zrobić takiej na post.Wyszła po prostu rewelacyjnie,więc z chęcią polecę Wam ten sposób na przyrządzenie dania:)
Składniki gdzieś tam się zaplączą na którejś fotce,a przygotowanie jest proste jak budowa cepa.Rybę rozmrażamy,solimy,przyprawiamy pieprzem i na trochę do lodówki.


Potem kładziemy na ,,zroszoną'' oliwą patelnię .Wierzch skrapiamy sokiem z cytryny,przykrywamy pokrywką i na małym ogniu smażymy przez chwilkę.A teraz coś dla wielbicieli zapachu grilla! Kilka kawałeczków drewienek podpalamy nad gazem,muszą zacząć solidnie dymić...Rozżarzone drewienka wrzucamy na patelnię pod pokrywkę.Smak grilla osiągnięty w 99%...



Została druga strona ryby.Układamy na wierzchu ser zółty,suszone pomidory i posypujemy świeżym lub suszonym ( ale to już nie to samo ) rozmarynem.I znów drewienka,pokrywka i chwilkę duszenia,po czym zdejmujemy pokrywkę i odparowujemy danie. Jako dodatek ja akurat zrobiłam grzanki ze starej,zeschniętej już parówki,co by nie zmarnować:) Ale świetnie smakuje z warzywami,ryżem i  bez niczego też!
A tu proszę lista składników biało na kolorowym:))

                                                                
                                                                       SMACZNEGO!
Przed świętami jeszcze tu pewnie wpadnę z życzeniami,ale gdyby ktoś już nie dotrwał  do następnego posta to składam już dziś najlepsze życzenia!!!
Dziękuję za Wasze odwiedziny,drogie sercu komentarze ,witam serdecznie nowych Członków tej witryny i widzę,że candy zbliża się nieubłaganie,bo liczba Obserwatorów troszki się powiększyła.Akurat to mnie cieszy niezmiernie,dziękuję!
Buziam i do następnego:)))) Monika...



wtorek, 3 kwietnia 2012

A po koniu nastąpiła chwila oddechu ...

Dzień dobry  ...

  Mam nadzieję,że będzie dobry,bo prawdę mówiąc jestem już trochę zmęczona pracą przed świętami.Żeby to człowiek jeszcze pracował w domu,sprzątał,prał,szykował się do świąt...ale nie .Trzeba chodzić i harować  dla kogoś:) Ale nic,przeżyłam już ponad dwadzieścia razy ten okres w pracy to przeżyję i ten.Tylko dlaczego ci ludzie są teraz jacyś tacy strasznie marudni?Sami nie wiedzą co chcą...Nie tak jak ja. Ja tam od razu wiem co chcę:))Idę i biorę i nie wymyślam,że polędwica ma nie mieć jakichś ,,boczków'',albo że salami ma być pokrojone tak nie za grubo ale nie za cienko.Czyli niby jak? Cholera bierze człowieka ale co, zaciska zęby i cedzi te miłe słowa,bo przecież ,,klient nasz pan!''
 No i tym sposobem doszliśmy do konia:)))


   Jak mówiłam wiem co chcę ,idę i biorę.A jak się jeszcze trafia super okazja to biorę podwójnie,w tym przypadku nawet potrójnie.
   Tym razem okazją były konie w jednej z hurtowni. Biedactwa troszki się rozeschły i się wyprzedawały.Przygarnęłam całe trzy,jednego małego i dwa duże,bo pomyślałam,że przecież od przybytku głowa nie boli.Czasami bolą uszy,ale to pewnie wiedzą wszystkie żony swoich wspaniałych mężów:)


Co do wyglądu ostatecznego tego patataja miałam kilka,ba...kilkanaście koncepcji,ale w końcu z braku czasu wygrała istota szara.Kolejna może będzie biała,albo mocno postarzana...


W każdym razie tego typka uwielbiam i mogę na niego teraz patrzeć godzinami,bo wcześniej kiedy wyglądał tak jak tu poniżej ,to chyba długo bym nie zniosła tego pomarańczu na oczach:))


A teraz jak już się poznaliście to chciałam się pochwalić kiecką,jaką wyszperałam w SH ostatnim razem.Może nie jest to krzyk mody,ale jako niepoprawna romantyczka kocham ciuchy w takim stylu.A do tego jej kolor tam mi pięknie współgrał z tulipkami,które miały iść w odstawkę,że palnęłam kilka fotek:)


aaa....i jeszcze przygarnęłam szaliczek,też z serii,,niepoprawna romantyczka''....

zaryzykowałam nawet fotę w stylu,,pokaż co nosisz na sobie'':)))) ale całe życie powtarzam,że ze mnie modelka jak z koziej doopy trąbka,więc aż tak nie zaszalałam:))




                                                      No i to chyba na tyle dziś wymyślania...
          Buziam mocno,nieustająco dziękując za Wasze wizyty i komentarze i do miłego następnego:)))
                                                                 cmooooooooook



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...