niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt!

Kochani z okazji zbliżających się Świąt chcę Wam życzyć mnóstwa spokoju,miłości,zrozumienia przy wigilijnym stole.Całej sterty podarowanych od serca i pożytecznych podarunków i tego,aby przyszły rok był o niebo lepszy od obecnego i żeby mniej było końców świata:)))
My święta spędzamy w drodze dlatego wystrój domu tylko symboliczny,żeby dobre duszki nie błąkały się po pustym,zimnym domu...do zobaczenia w przyszłym roku ,trzymajcie kciuki żeby nasza droga nie potrwała do Sylwestra :)
Chcę też ogromnie podziękować za tegoroczne wyróżnienia dla mojego bloga,jak widać jestem na tyle zarobiona ,że nawet nie mam czasu ich wkleić na pasek...ale dziękuję z całego serca  ,jesteście kochani!
Całuje mocno, Monika :)



Pokój młodego...z braku choinki i szafa dobra:)













I nasze krzaczory :)














środa, 7 listopada 2012

Przemian ciąg dalszy...czerń górą

                                                                 Witajcie Kochani :))

Jak widać za oknami -zimę przegoniłam skutecznie,przynajmniej w Lublinie i od razu mi lżej:))
Nie to,żebym jej nie lubiła tylko strasznie drażnią mnie te krótkie dni...nie dość,że  doba jest dla mnie ciągle za krótka,to jeszcze się zwija jak rulonik na kilka miesięcy.Ale na władzę nic nie poradzę...siła wyższa:)
Może właśnie przez ten nastrój za oknem naleciało mnie na kolejne zmiany w mieszkaniu...miałam już nic nie robić,ale nie da rady,owsiki latają w tyłku w te i z powrotem nie dając mi usiedzieć pięciu minut i odpocząć od ciągłej pracy.Tym razem dały do pieca,ale chyba właśnie trochę je podtrułam miską spalonego na węgiel pop cornu,więc może dadzą sobie na wstrzymanie :))


Jak już chyba powszechnie wiadomo w moim domku mało rzeczy pozostaje w takim stanie,w jakim zostało zakupione.Do tej pory ostały się chyba  dwie rzeczy: telewizor( no z tym to już ni cholery nic się nie da zrobić ) i lustro,kupione kiedyś w JYSK. Do tej pory trzymało się dzielnie znosząc wszystkie moje zmiany wystrojów wnętrza,ale w końcu po kilku latach upomniało się o metamorfozę. A,że naszło mnie ostatnio na czerń,więc takim się stało...Czarnym łabędziem...
Naleciało mnie  na zastosowanie szprosów,więc i to zamontowałam. Kilkoro z Was ,po edycji Mojego Mieszkania,pytało się mnie skąd wzięłam ozdobne listwy do przeróbki komody.Odpowiadam,że kupiłam kiedyś takie paskudne,plastikowe listwy na giełdzie. Ło takie...paskudniaste:


Po docięciu na miarę i pomalowaniu jakoś tam wyglądają,ale chyba o komodzie opowiem innym razem.W każdym razie użyłam ich teraz ponownie do lustra.




Potrzebowałam też jakiegoś łącznika na środek i tu się musiałam mocno podrapać w łepetynę,bo nie miałam za grosz pomysłu.Zdecydowałam się na użycie metalowego paska do ubrań,a z zasadzie jego elementów.
                                                                            O tych:



I potem już poszło raz dwa,przyklejanie,malowanie,przecieranie i fru-sru wyszło tak:


Jak dla mnie za bardzo było błyszczące,za nowe...musiałam je czymś,,przykurzyć''.Do głowy przyszedł mi popiół.Pomyślałam o kadzidłach,ale jak na złość mój ,,kadzidełkowy maniak'' czyli Mati zużył sobie wszystkie do zaduszenia wątpliwych w treści zapachów w swoim nastolatkowym królestwie a w sklepach osiedlowych w poniedziałkowy ranek o zakupie można tylko pomarzyć :(
 I co? I dupa,jak to zwykł mówić Janioł...Ale,że ostatnie słowo zawsze należy do mnie to i tym razem postawiłam na swoim. Wykorzystałam popiół ze szczap z kominka,które to niegdyś przywlekłam z ogniska w lesie :)
Popiół jest? Jest!
Efekt przykurzenia jest? A jakże!


Po nałożeniu popiołku na mokrą powierzchnię i przetarciu lustro postarzyło się o kilkanaście lat:)) No i w sumie jestem w pełni zadowolona z tej zmiany,bo lustro nabrało fajnego charakteru.
     Żeby nie było,że tylko jemu się dostało to przedstawię Wam jeszcze Panią Elegantkę.
Pani Elegantka była kolejnym ,fartownym zakupem na giełdzie staroci jakiś czas temu.Stała sobie taka bidulka na komodzie i czekała na swoją kolej,a że jej towarzysz  zyskał nowy image to i jej nie wypadało wyglądać jak kopciuch.Tak więc zabrałam się za odnawianie .Kupując ją byłam pewna,że jest zrobiona z gipsu,ale po zdarciu powłoki farby okazało się,że pod spodem jest wspaniały kawał drewna! Przetarłam go odrobinę woskiem wybielającym i noga gotowa.Pozostała kwestia abażuru...tu wykorzystałam lnianą bluzkę kupioną w ciuchlandzie.


Chciałam,żeby był inny niż te,które dotychczas widziałam,stąd nietypowe wykończenie...Mój Janioł był zachwycony efektem,a ja jeszcze bardziej,bo On był zadowolony :))
                                                         No i tak wyszła ta moja Elegantka :


Kolejną przemianę przeszły dwie ceramiczne amfory,które kupiłam kiedyś w hurtowni za śmieszne pieniądze.Chyba ich ówczesny kolor spowodował brak chętnych do zakupu.Ja tam już przy zakupie widziałam je w innych wdziankach.


Najpierw miałam je pomalować na błękit pasujący do letniego wystroju,ale plany się zmieniły ,no i dostały nowe,a'la kamienne ubranka :)


I w zasadzie cały kącik zyskał nowy wygląd,pozostała kwestia zasłonięcia wystającego kabla obok lustra.Upierdzieliłam sobie w główce,że zasłonię go pióropuszem ozdobnej trawy w jasnym kolorze,ale chyba cud musiałby się zdarzyć gdybym znalazła coś takiego w Lublinie.Objeździłam wszystkie hurtownie i ni huhu...nie ma nigdzie.Wymarzonej trawki więc nie będzie,chyba że zakorbię ją w Holandii z trawnika hihihi. Na dzień dzisiejszy kabelek schował się za głowami równie pięknych hortensji.











                                                    Nawet nasz Dyziek załapał się na sesję :))





A tak wygląda to w godzinach relaksu,wieczorami......











W tym miejscu spełniam jeszcze prośbę Ewy,która chciała zobaczyć moje zasłony w całości,wydaje mi się,że już je pokazywałam,ale proszę bardzo...tak to wygląda.



Widać tylko jedną stronę,bo zdjęcia całego okna nie zdążyłam już pstryknąć.W razie czego odsyłam do posta Okna otulone na jesień,,,

                                    Mam nadzieję,że dotrwaliście do końca tego długiego posta :))
Buziam,ściskam i żegnam do następnego pisania,za wszystkie komentarze dziękuję baaaardzo serdecznie!!!
                                                                    ...Monika :))))
                                                                      Cmoook!

wtorek, 30 października 2012

Zimowa ,,przymiarka''...

                                                                     Witam cieplutko:))

Cieplutko ,żeby trochę postraszyć tą przedwczesną zimę,jaka zapanowała nam za oknami...a kysz!!!!
                                                                       Moi Drodzy!
Dziękuję Wam za wszystkie przemiłe słowa odnośnie edycji w miesięczniku,odnośnie bloga i moich ,,rzekomych'' talentów.Jeszcze rok temu myślałam,że zaistnienie w blogowym świecie jest wyzwaniem na miarę złapania pchły w czasie skoku...a jednak. Jednak stało się tak,że jakoś docieracie do mnie ,czytacie,oglądacie,zadajecie pytania( mega radość dla mnie) i to wszystko dzieje się teraz tak szybko,że pomału zaczynam nie nadążać za Wami hahaha.Dlatego wybaczcie jeśli komuś odpowiem po dłuższym czasie,oki?
 Niezmiernie mi miło gościć nowych Obserwatorów,to bardzo miłe uczucie widzieć powiększającą się liczbę:))
A teraz do rzeczy...ostatnimi czasy nie miałam za bardzo czasu na kombinowanie nowych rzeczy,wszystko grzecznie stoi i czeka w kolejce na wolną chwilkę.Dlatego dziś nie będzie żadnych metamorfoz,tylko trochę zimy,która napadła na nas jakiś dzikus-nagle i ostro :)) Aleeee....my się zimy nie boimy i damy jej radę,prawda?
A następny post już będzie czysto ,,przeróbkowy'',bo lustro łypie na mnie nieznośnie i pyta..No? Pańciu?Kiedy moja kolej???.....
Dochrapie się w końcu!
No to ja Was tu zostawiam z zimą i idę się walnąć do łóżka,bo jutro 4:45 pobudka..........straszneee nie?

                                                   A taki ranek dziś nam w Lublinie zapanował:





Jak trochę zmarliście to zaparzyłam gorącą herbatkę z hibiskusa i na przekąskę przepyszny czarny chleb z masłem i syropem różanym :)




I troszkę klimatów domowych:





Buziaki!!!!!!

Monika
***





 

sobota, 27 października 2012

Koniec długiego oczekiwania...

                                                                        Witajcie Kochani!

  Zacznę od gorących podziękowań za Wasz liczny udział w moim pierwszym candy,w najśmielszych snach nie liczyłam na taką frekwencję! Przy odczytywaniu kolejnych komentarzy rosłam jak paw i czułam się trochę głupio zawstydzona :) Jestem bardzo wdzięczna za te wszystkie ciepłe i budujące słowa od Was,nie spodziewałam się że ten blog odwiedza tak liczne grono. Te komentarze od osób,których w sumie nigdy nie było mi dane poznać(w większości) sprawiają,że  mój świat ,,intymnie artystyczny'' nabiera żywszych barw a moja pewność siebie rośnie z dnia na dzień :))))
                                                         Dziękuję i ściskam mocno!!!
  Na Waszych blogach będę pojawiać się i poznawać je w każdej wolnej chwili,a że jest Was tak duża liczba osób to może to troszkę potrwać,bo ja z czasem jestem strasznie na bakier...Mam nadzieję,że to zrozumiecie:)
  Zanim jednak ogłoszę wyniki to chciałam  podzielić się  z Wami moją radością.Po kilku miesiącach oczekiwania i niepewności  mogłam w końcu pokazać  rodzinie i znajomym sesję zdjęciową z wynajmowanego przez nas mieszkania w listopadowym wydaniu Mojego Mieszkania :)


   Wiele osób z blogowego świata ma tę przygodę już za sobą,dla mnie  było to niezapomniane, mega  przeżycie,maksymalny stres i możliwość poznania wspaniałych ludzi. Pani Jola Musiałowicz(stylizacja)  wykazała się wspaniałym wyczuciem podczas wyszukiwania kadrów,ustawiania poduszek i kwiatów do zdjęć,a Pan Marcin Czechowicz (zdjęcia )to człowiek z niebywałą wręcz cierpliwością.Wytrzymać z dwoma babami i ich wymysłami przez tyle godzin to ja dziękuję:)))
  Jednak mimo ogromnego stresu z mojej strony udało nam się wykonać kilkaset zdjęć,z których kilka możecie obejrzeć w gazecie.Wiele osób pisało już do mnie z gratulacjami i bardzo w tym miejscu wszystkim dziękuję za przemiłe słowa,bardzo!

Na dzień dzisiejszy mam już ochotę na to,żeby wszystko tu zmienić,ale najprawdopodobniej znów będzie nas czekać wyprowadzka...więc szkoda chyba czasu i brak już chęci na dokonywanie zmian w wystroju.
No nic...pożyjemy,zobaczymy :)


A teraz już Was nie męczę i pomału wprowadzę do zakończenia posta. Losowanie odbyło się metodą chyba najfajniejszą,bo tradycyjną.Ilość komentarzy była imponująca,a wycinanie i podpisanie 189 karteczek zajęło mi trochę czasu,ale co tam...jak się powiedziało ,,a'',to trzeba powiedzieć,,b''...:))))


A potem już wyręczyłam się Janiołem,który jak ten świstak siedział i  po kolei zwijał karteczki w śliczne ruloniki :))) No i się zaczęło mieszanie i losowanie i ogłaszam wszem i wobec,że zwyciężczynią candy
                                                                       została :



                                                            Drugie losowanie  wygrała :


                                                               Serdecznie gratuluję!!!!!!!

Postanowiłam przyznać jeszcze jedną nagrodę,,niespodziankę'' :))) Po przeczytaniu wszystkich Waszych komentarzy,z których każdy był dla mnie jak balsam dla duszy, postanowiłam ofiarować Magdzie z Krainy Szczęśliwości drobny upominek ,zrobiony również własnoręcznie, za  Jej komentarz,który chwycił mnie za serducho jakoś tak wyjątkowo:)
                                                             Madziu to prezent dla Ciebie:


W tym miejscu bardzo żałuję,że nie mam aż tylu podarunków,żeby obdarować Was wszystkich,bo w pełni na to zasługujecie ,ale każdy będzie miał możliwość wygrania nagrody w kolejnym candy.Dziękuję za udział,mocno całuję i co? I uciekam....

                                                            ...Monika


p.s.Zwyciężczynie poproszę o kontakt w celu wysłania podarunków :)

wtorek, 25 września 2012

Candy w Bellart&Decor

                                                                    Witajcie Kochani:)))

Jako,że jesień zbliża się wielkimi krokami,nadchodzi mój wielki dzień ( ale o tym innym razem) ,liczba Odwiedzających tego bloga jest coraz większa postanowiłam Wam coś podarować:)
Zawsze cenię sobie rzeczy ręcznie przez kogoś wykonane,więc i ja chciałam podarować Wam coś,co stworzyłam własnymi ręcami:) A,że najlepiej się czuję tworząc poduszki i zawieszki, to takie będą też podarunki.
Chciałam jeszcze stworzyć coś dla miłośników stylu industrialnego,bo po ostatnich wpisach widzę,że wiele jest takich osóbek,ale soorrryyy...nie zdążyłam:( 
Ale z ręką na sercu obiecuję,że następne ,,rozdawanko'' będzie w takich klimatach!

A teraz zasady i nic w sumie mądrego,nowego nie wymyślę w tej kwestii.Więc aby wziąć udział w zabawie jesteście proszeni o:
*pozostawienie komentarza pod tym postem
*skopiowanie i podlinkowanie poniższego zdjęcia i wklejenie go na własnym blogu
*będzie mi niezmiernie miło ,jeżeli przy okazji  dodacie się do Obserwatorów tego bloga
*osoby bez bloga pozostawiają komentarz ze swoim adresem e-mail
Chyba to proste:))




                                                                A dlaczego Candy 1+1 ?


                                    
                                    Ponieważ chciałam obdarować dwie przemiłe Osóbki:)))
                              Pierwsza wylosowana osoba dostanie podusię a druga zawieszkę...

        Dzięki za odwiedziny,za przemiłe,budujące i strasznie motywujące komentarze i za to,że jesteście:))))
                                                         Buziaki i powodzenia w losowaniu:))
                                                                             Monika
                                                                           

piątek, 14 września 2012

Były sobie deski cztery,czyli krótki post o zawijaniu

                                                       Witam ciepło bo na dworze jakoś chłodnawo:)
Po edycji ostatniego posta zauważyłam,że wiele osób lubi klimaty, które serwuję mojemu młodemu w pokoju:)
Cieszy mnie to bardzo ,jak również Wasze komentarze pod ostatnim postem:) Dziękuję stokrotnie,wiem ile trzeba się natrudzić,żeby naskrobać coś od siebie kiedy biega się co chwilę na innym blogu.Wiem,bo sama czasami tak sobie latam w te i we wte(lub jak kto woli w tę i we wtę) i nawet nie nabazgram
 słowa...bardzo mi wstyd za to,usprawiedliwia mnie tylko i wyłącznie brak czasu.Wybaczycie?
W sumie i tak się nie dowiem,bo skąd możecie wiedzieć ,że u Was buszowałam?No,ale my nie o tym...
Zaczynamy od desek...dostałam od Renaty fotki z inspiracjami ,w celu  usprawnienia myślenia o nowym wyglądzie tego nieszczęsnego pokoju Mateusza.Była tam między innymi fotka z odjazdowymi deskami...od razu powiedziałam sobie,,Monika! dasz radę!''.....tak sobie pogadałam dobrych kilka chwil po czym zadzwoniłam do szwagra .......,,potrzebuję na gwałt 4 deski z budowy,dasz rade coś wymyślić?''...i tu cisza.
,,jakie to mają być deski?''...ufff,już wiedziałam,że będę je mieć:))))
    No i se mam i se postawiłam i se pomalowałam,a co z tego wyszło pokazuję poniżej:)))
                                      A jak już wymazałam wszystkie to wzięłam się za fotel.......



Po przemalowaniu trzech z nich nie miałam już pomysłu na czwartą ,a że w sumie przy łóżku Mati nie ma żadnego podręcznego światła to pomyślałam o żarówce.Przy okazji zakupów w sklepie budowlanym wpadłam dosłownie swoim cielskiem na kosz pełen ,,kanałówek''...ale ich tam było i w cenie jak marzenie 6zł za sztukę.No nie było przeproś...6zł trzeba było wydać:)
Po lekkim tuningu postarzającym ,,kanałówka'' nieźle daje a mój lew salonowy(czyt.syn) światło ma teraz na wyciągnięcie ręki:) Kurna,czego ja tak nie mam,tylko muszę wstawać?Nie ma sprawiedliwości na tym świecie...





 No i tak to z tymi dechami jakoś poszło nawet bez większego bólu,pozostała kwestia fotela.A fotel to już historia...
Kilka lat temu staliśmy się właścicielami działki pracowniczej,którą to odziedziczyliśmy wraz z całym oprzyrządowaniem i umeblowaniem.W sumie oprócz dwóch foteli,stołu i całego stada much,pająków i robactwa wiele tam nie było.W każdym razie jeden z tych foteli wylądował u mnie w domu.Potem dowiedziałam się ile takie cudeńko kosztuje w sklepie i,że nazywa się chyba condessa czy coś takiego.Ja się tam na dizajnie specjalnie nie znam,uświadomiła mi to Renata,u której notabene wylądował drugi z braci fotelowych:)
W pierwotnej wersji wyglądał strasznie....to już nawet nie był vintage,to już był totalny złom.Ale po oczyszczeniu,zdjęciu całego ożyłkowania wyłonił się całkiem zgrabniutki metalowy szkielecik.Drugie jego wcielenie było czerwone,bo poprzedni wystrój opierał się na dodatkach właśnie w kolorze czerwonym.Ale teraz ,po zmianach już solidnie  gryzł się z resztą,więc musiał narodzić się na nowo.Dziwnie się narodził,bo w sumie wyszedł z .....prześcieradła:) Pocięte bawełniane prześcieradło w wąskie paski,ściągnięte i pozszywane przemieniło się w słonecznym okresie na balkonie w dłuuuugą taśmę.




No a potem siedzieliśmy z Janiołem i owijaliśmy ten nieszczęsny fotel jak te dwa świstaki w sreberka.Ale teraz już się nie gryzie z resztą towarzystwa w pokoju.

I tak powstał kolejny fragment pokoju..............










                             a tu przymiarka i deski w stanie przed spożyciem mojej weny twórczej:)


                Dzięki za odwiedziny,za ewentualne komentarze-wielkie dzięki i buziaki:))) Do miłego!
                                                      Kobieta ,,wiecznie pracująca'' Monika:)







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...